Mam funfla sportowca.
Wpadł kiedyś do mnie na śniadanie.
Przedtem jednak zadzwonił i się mnie pyta:
- Kupić coś?
- W lodówce mam wędliny, sery, dżemy itd. Nie wiem, może świeże pieczywo?
- Eeee chleb i bułki? Zapomnij. Ja kupię co trzeba.
Wparował na kwadrat. Bierze po misce na sałatkę, deskę do krojenia i nóż.
Dla każdego szykuje porcję złożoną z:
- Pół banana w plastrach
- Pół opakowania borówek
- Półtora brzoskwini w plastrach
- Garść orzechów laskowych
- Jogurt naturalny
Zabełtuje całość i podaje jako gotowe danie.
- Tak szybko ?
- Człowieniu, takie coś stanowi petardę energetyczną. Trust me!
Zjadłem i faktycznie, niestraszne mi były następne dwie godziny do drugiego śniadania ! :)
Inny kolega mówi tak:
- A jeśli nie masz czasu kroić tych swoich owocowych szaleństw....
bierzesz serek waniliowy i zasypujesz go jagodami. Próbowałeś?
- Nie. Dobre to ?
- Kurde, nie pytaj, orgazm czachy.
Faktycznie. Wie gość co mówi.
Polecam bardzo. Oba śniadania.
PS: Nadal lubię jajecznicę i wędliny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz