poniedziałek, 29 września 2014

Mainstream czy nie

Jeśli spotkasz na swojej drodze człowieka będącego produktem konsumpcjonizmu w najczystszej postaci i Ten ktoś powie, że prąd jest tylko jeden i trzeba z nim płynąć by być na fali.... Potwierdź.

A jeśli potem zapyta co Ty robisz by być fresh/trendy/jazzy/yolo/łotewa ?
Odpowiedz  - "Wyrażam siebie pijąc PEPSI".



Dla całej reszty świata - piękny numer ze sceny Off.




Samodzielną naukę hiszpańskiego realizuję przez oglądanie FRIENDS z hiszpańskim dubbingiem.
Nie ma odcinka, przy którym nie bawiłoby mnie wstępowe hasło - KOLLEGAS !

Wczoraj przetestowałem jeszcze coś z zupełnie innej beczki.
Obejrzałem film amerykański w oryginale z dodaniem napisów hiszpańskich.
Polecam !
Rozumie się tyle co nic, ale przynajmniej odmiany znanych wyrazów i szyk zdań się kodują.



Na koniec postu, taki mały wstrzyk do zastanowienia.
Zawsze mówi się, że w USA erą masowego ćpania były lata 70-te.
No może też schyłek lat 60-tych.

A ja trafiłem na okładkę produktu z roku 54-ego. 
I co ?
Już niczego nie jestem pewien.

sobota, 27 września 2014

"Make life Harder" MADE MY DAY



Dzisiaj cytat z profilu FB:

"W czasach postępującej polaryzacji coraz więcej rzeczy dzieli Polaków. Jeszcze do niedawna łączyła nas miłość do piwka, ale dziś nawet piweczko stało się źródłem podziałów i wyrzygiwania sobie nawzajem wąskich horyzontów myślowych.
Okazało się bowiem, że znane i lubiane piwko Ciechan przez cały czas było strasznym homofobem. Homofobia Ciechana jest największym rozczarowaniem polskiej lewicy od czasu, gdy w grudniu zeszłego roku okazało się, że serek grani jest przeciwko aborcji na życzenie. Naturalnie pojawiło się wiele pytań, jak w związku z tym najlepiej nie pić Ciechana. Ciechana oczywiście najlepiej nie pić publicznie, w modnej warszawskiej knajpie, delektując się własną zajebistością i ze wzruszeniem wspominając najlepsze walki Michalczewskiego.
Ale żarty na bok. Dziś piąteczek, dlatego idźcie bawcie się i bądźcie bezpieczni. Tylko z tego wszystkiego w kolejce do monopolu nie zapomnijcie, że Żywiec płakał po papieżu, a wiśniówka głosuje na Korwina."

Bardzo zacne podsumowanie absurdalnej sytuacji.

czwartek, 25 września 2014

Może i mam krótkowzroczność


Co też potwierdzają okulary, które mam na nosie.
Ale zawsze z chęcią popatrzę daleko, na tyle daleko na ile się da.
Tylko potrzeba żeby ktoś dopasował właściwe szkła.
Dzisiaj nie tylko przetarłem okulary, ale i popatrzyłem przez dobrą lornetkę.

Zachęcam każdego do poświęcenia godzinki i wysłuchania o PERSPEKTYWACH.



środa, 10 września 2014

najpierw bzdury a potem ... więcej BZDUR !

Mówię w miarę biegle po angielsku i nie jest to obecnie żadne WOW.
Dużo ciekawsza jest opcja gadania w innym jakimś języku.



Przestawiłem więc w telefonie język domyślny na nowy obcy.
To samo w laptopie i elektronicznym budziku.
Filmy oglądam tylko z obcojęzycznym dubbingiem i polskimi napisami.
A jeśli dubbingu nie ma, oglądam oryginalny, po angielsku, ale z napisami w języku, którego się uczę.


Działa?
Powinno.





A ze świeżych świeżości: 

- Primo, jest taki projekt który bardzo wspieram myślami - nieśmiało nawet grosikiem.

Bardzo pozytywnie zakręcony gościu samotnie napiera na ośmiotysięczniki.
Wielki szacun i bardzo szczytny cel.

http://vimeo.com/104216886
Link do akcji wspierającej: Nanga Parbat Winter 



- Secundo, wyciek 4 929 090 haseł do kont Google - habrahabr.ru

Żartów nie ma. Bez konta w guglach można nie istnieć.


Wielki Brat Google przewidział opcję zabezpieczenia się na taką ewentualność i w swoich ustawieniach bezpieczeństwa oferuje opcję logowania z dwuskładnikowym uwierzytelnianiem użytkownika.
Działa to tak, jak w logowaniu do kont bankowych - na stronie wpisuje się hasło, przychodzi na telefon sms z dodatkowym PINem i mamy dostęp.
W życiu codziennym byłoby to jednak upierdliwe w przypadku ściągania poczty na telefon albo w przypadku domowego komputera.
Wielki Brat i to przewidział - można te domowe urządzenia ustawić jako zaufane.
Co to daje?
Że z kompa na Kamczatce nikt waszego emaila nie przeczyta - przynajmniej bez PINu sms z Waszego telefona ! Pięknie prawda?

(źródło: niebezpiecznik.pl)

poniedziałek, 8 września 2014

fiu bździu

Jeden taki napisał do mnie, że moje pomysły bywają zacne.
Przemyślałem sprawę i konkluzja jest taka, że intelektualne opierdzielactwo daje naturalny przyrost nielukratywnych, acz bardzo przyjaznych bzdurek. Dzielenie się nimi sprawia przyjemność człowiekom z najbliżsiejszego otoczenia. A te człowieki za moimi plecami pewno podsumowują to tak:
- Ten leser to przynajmniej bzdury produkuje.
- Lepsze bzdury, niż wiadomości w tefauenie.
- Ale to nadal leser.

Hej ho.

niebezpieczne bezpieczeństwo

W portalu traktującym o bezpieczeństwie w internetach (www.niebezpiecznik.pl) wyczytałem o ogłoszeniu o pracy wydanym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych - link

Stanowisko jest kosmicznie odpowiedzialne:
- obrona stron MSZ przed atakami hakierów
- zgoda na klauzule tajności NATO
- doświadczenie trzeba mieć jak NEO z matrixa.....
 - spory stres medialny jak coś pójdzie nie halo

i wszystko to za wszystko wynagrodzenie na poziomie 4500 zł brutto.

Cóż, może to sroga stawka dla mieszkańców Ełka czy Kutna, ale za pracę w Warszawie ?
Za ochronę serwerów MSZ ?

Informerzy co tyrają na fejsach w jakichś Reutersach, Amazonach, Intelach i innych Googlach aktualnie przesyłają sobie tę ofertę jako żart tygodnia - mimo, że dopiero poniedziałek.

Życzę powodzenia.

budzisz się i nie wiesz

Zajrzałem o poranku na kilka portali informacyjnych.
Czego się dowiedziałem ?

- Że policja zapukała do obywatela w Świdniku po 22-iej z instrukcją przestawienia auta.
Obywatel przed spaniem wypił trzy piwka, poszedł przestawić wóz, policjant w trakcie ruchu wyczuł alkohol i postawiono obywatelowi zarzuty za jazdę po pijanemu. Komentarze sporne, ludzie mają o co się kłócić.

- Jakieś ludzie wymyślili, że stworzą FunPage, na którym codziennie będzie wrzucane zdjęcie uśmiechniętego Bogusia Lindy (screen z Psów). W dwa dni zyskali 20.000 lajków - ile zauroczonych absurdem objawi się do końca tego tygodnia?


- W stolicy polskich sportów zimowych - Zakopanem - stężenie ozonu jest tak wysokie, że:
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska dla Małopolski zaleca ograniczenie przebywania na powietrzu, szczególnie przez dzieci, osoby starsze i chore na astmę, a także ograniczenie czasu uprawiania sportów i ćwiczeń na otwartym powietrzu, zwłaszcza w godzinach 11.00 – 16.00

Może lepiej poczytam blogi ? :)

dwa śniadania, które nie wymagają smarowania

Mam funfla sportowca.
Wpadł kiedyś do mnie na śniadanie.
Przedtem jednak zadzwonił i się mnie pyta:

- Kupić coś?
- W lodówce mam wędliny, sery, dżemy itd. Nie wiem, może świeże pieczywo?
- Eeee chleb i bułki? Zapomnij. Ja kupię co trzeba.

Wparował na kwadrat. Bierze po misce na sałatkę, deskę do krojenia i nóż.

Dla każdego szykuje porcję złożoną z:
- Pół banana w plastrach
- Pół opakowania borówek
- Półtora brzoskwini w plastrach
- Garść orzechów laskowych
- Jogurt naturalny

Zabełtuje całość i podaje jako gotowe danie.

- Tak szybko ?
- Człowieniu, takie coś stanowi petardę energetyczną. Trust me!

Zjadłem i faktycznie, niestraszne mi były następne dwie godziny do drugiego śniadania ! :)

Inny kolega mówi tak:

- A jeśli nie masz czasu kroić tych swoich owocowych szaleństw....
bierzesz serek waniliowy i zasypujesz go jagodami. Próbowałeś?
- Nie. Dobre to ?
- Kurde, nie pytaj, orgazm czachy.

Faktycznie. Wie gość co mówi.
Polecam bardzo. Oba śniadania.

PS: Nadal lubię jajecznicę i wędliny.

niedziela, 7 września 2014

o jeżu słowotok

Póki pamięć prawdziwa:

Początek kwietnia 2014.
Byłem lekko wstawiony, więc wóz prowadziła moja niepijąca.
Wracaliśmy z imprezy u przyjaciół. 
W pół drogi do pieleszy, drogę przeciął nam zwierz z igłami.
Moja daje po heblach.
Pyta: - Co z nim zrobimy.
Ja: - Nie wiem. Na pewno nie zostawimy go w mieście w mroźne dni. Pewno się za wcześnie obudził.

Poszłem do bagażniora (bo miałem blisko, to nie poszedłem) - i wziąłem karton po zakupach.
Zmiętoliłem garść chusteczek i zrobiłem wyściółkę do przewozu.

Moment przetrzeźwienia pozwolił mi bezproblemowo namierzyć hałdę śniegu, w której jegomość z kolcami raczył się zabełtać.
Podbiegłem i złapałem dziada w jakieś szmaty samochodowe.
Zwinął się w fortecę z igieł i udaje nieboszczyka.

Wpakowaliśmy go do kartonu z chusteczkami i przewieźliśmy do mieszkania.
W domu akurat planowany był remont małego pokoju.
W środku kilka rupieci, jednak większa jego część pusta.

Wstawiliśmy karton do pomieszczenia, podaliśmy wodę na spodku. I co dalej?
Ano wujek google, bo jakże by inaczej.

Przeczytałem w godzinę całe internety. Po drodze znalazłem kilometrowej długości tekst o tym jak ratować zbłąkanego jeżora i co w ogóle zjada.

Adres: o jeżach


Otóż nie jabłka - to po pierwsze.
Jeże żrą mięcho.
W naturze to straszliwe drapieżniki.
Nie dość, że były zdolne przetrwać miliony lat jako gatunek i ich geny pamiętają dinozaury, to jeszcze za swój teren łowny traktują okolice większe niż wiano niejednej córy wiejskiej na wydaniu.

Toteż już poznałem się na nim, że mamy do czynienia nie ze słabym myszkiem, ale z najprawdziwszym twardzielem.

Nadaliśmy mu na szybko imie Stefan i poszliśmy spać.

Ona: Słyszysz? Ale rapie.
Ja: Karton nie wytrzymie
Ona: Myślisz, że coś zniszczy?
Ja: Tam mało rzeczy wartościowych. Zamknij drzwi, śpijmy już.

Rano faktycznie karton stał porzucony.
W środku Stefana ni widu, ni słychu. Namierzyłem gościa schowanego za koszykiem ze starym czajnikiem i jakimiś pierdołami. Wokoło pełno zielonych placków.

Myślę - uuuu, kolego, widzę że głodujemy na maksa, skoro podjadałeś zielsko!

Pojechaliśmy do Biedry po pół kila mięsiwa.
Dostał mielone z indyka i następnej nocy zeżarł jakąś 1/3 opakowania.
Koleżka może mały, ale za to wrąbać potrafi.

Kolory kupska zmieniały się, a nasz radosny koleżka niszczył kolejne kartony.
Tyle, że nie ze mną te numery - szybko przypomniałem sobie, że jeże z natury nie znoszą otwartych przestrzeni.

Opróżniłem więc mały pokój i postawiłem jego karton na środku.
Nigdy więcej nie chciał siedzieć poza nim, gdy ktokolwiek otwierał drzwi.

Musielibyście zobaczyć jak zasuwa do dziury w rogu swojej meliny.
Ulala - istne szaleństwo.

Stefan był z nami jakieś 3 tygodnie.
Był dwukrotnie kąpany pod ciepłą wodą prysznicową.
Za pierwszym razem oponował wyraźnie. Przy drugiej okazji widać, że poziom buntu opadł i jakby nieco sygnalizował spokojem, że ciepła woda dobrze mu czyni :)


Zgodnie z poleceniami z wyczytanej w necie instrukcji obsługi jeży, zbudowałem mu w międzyczasie domek z płyty OSB.
Po roztopach, gdy pojawiły się po zmroku pierwsze komary na powietrzu (zwiastun tego że wszystko wypełza z letargu zimowego), wywieźlim Stefana na wiochy.

Postawiliśmy domek w rogu ogrodu znajomych i zostawiliśmy na noc.
Rano zniknął. Nie było go ani na ogrodzie, ani w jego domku.
Cóż - natura zawezwała kolesia na swoje łono.

Minęły ze 3 tygodnie ciszy.
Któregoś dnia telefon:

- Oni: Wiesz, że wrócił?
- Ja: Kto wrócił
- Oni: No jeż, Stefan !
- Ja: Ale jak to, do domku?
- Oni: Ano tak ! Mało, że sam. Przyprowadził kolegę i jakąś pannę.
- Ja: I wszyscy mieszkają w jego włościach?
- Oni: Nie, sam mieszka, ale z nimi bywa.

Manierów ten nasz Stefan nie miał za grosz, ale za to charakterek godzien uszanowania.
Ratujcie jeże - szczególnie te widziane, gdy śniegi nastaną.


PS: do obejrzenia polecam fajny odcinek z Mają w ogrodzie - tutaj

PS2: Jeże są uparte - nocą żerują, więc można spodziewać się drapania w drzwi do upadłego.
W małych mieszkaniach przydadzą się stopery do spania :)


sobota, 6 września 2014

nie ten adres Ale(ch)andro

Lękasz się zadumiacza wciskającego łzy na siłę w okolice powiek?
W wielkich, ciężkich butach nadchodzi główny prowodyr stanu zasmucenia. Jesień.

Od stuleci wiadomo, że deprechę powoduje wtórnie niedobór światła.
Coś tam chemicznie się wydarza, kiedy we krwi za mało witaminy B. Po pierwszym miesiącu deszczów nagle wszystkim puszczają zawory. Każdy by się chciał pozamykać w myśliwskim domu z kominkiem i żłopać wino do płomieni. Ale nie o to w życiu kaman.

Szczęście trzeba sobie wypracować.
Samo nie przylezie za Chiny Pana.

Ostatnio zastanawiałem się, czy natura nie dała nam jakiejś sprytnej antykoncepcji na smuta jesiennego. Takiej oczywiście spoza listy typu - friends, partner(ka), dobra komedia etc.
No i znalazłem przepis na nalewkę z DZIURAWCA. dancia blog - nalewka z dziurawca



Generalnie patent jest taki, że trzeba nazrywać Dziurawca z jakiejś łąki poza miastem.
Oskubać świeże pędy z łodyg i zalać wszystko spirytusem rozcieńczonym do ok. 60% (czyli jakieś 2/3 spirytusu, 1/3 wody) i odstawić na 2 tygodnie do słoika.


Ja od razu poleciałem na ostro.
U mnie się robią 4 litrowce.
Nie wiem ile z tego łyżek nalewki wyjdzie - czytaj porcji - ale zimę dam radę przetrwać :)


Na koniec trzeba powiedzieć, że u nas problem deprechy i tak jest mizerny.
W takiej Norwegii to jest dopiero srogo i tam serio mają z tym problem.
Jest taka anegdota o najbardziej deszczowej części ich kraju - Stavanger (taki nasz Ełk).


Przylatuje anglik do Stavanger na kilkudniowy urlop.
Non stop leje, więc anglik siedzi więc w hotelu.
Mija jeden dzień, drugi, trzeci, piąty. 
W końcu turysta nie wytrzymuje, chwyta parasol i wychodzi na spacer. 
Zacina deszczem z lewej, z prawej, pizga niemiłosiernie. Parasolem majta we wszystkie strony.
Nigdzie nie ma żadnego pubu, żadnego schronienia. 
Wreszcie krzyczy do napotkanego właśnie chłopca idącego z naprzeciwka:
- Czy tu do cholery kiedyś przestaje lać deszcz?
Na co wystraszony dzieciak odpowiada spod kaptura:
- Nie wiem Proszę Pana, ja mam dopiero 12 lat.


Tym radosnym akcentem - miłego popołudnia Sobotniego ! :)


kto bez błędu na drodze niech pierwszy rzuci mięsem

W czwartek, 04 września 2014, policjanty z Norfolk z Wysp Brytańskich wrzuciły w internety film z wypadku motocyklisty:



- Film jest wstrząsający, jednak jest to rzeczywistość śmiertelnych wypadków. Wierzymy mocno, że ten materiał w jakiś sposób dotrze do innych motocyklistów, którzy zastanowią się czy ich jazda jest bezpieczna. Wiem, że publikacja tego filmu może podzielić opinię publiczną, mimo to wspólnie z rodziną zmarłego postanowiliśmy opublikować te nagranie 

- tłumaczy Główny Inspektor Policji w Norfolk, Chris Spinks.



Oczywiście znalazło się sto pinidzisiąt milionów mądralińskich z internetów, którzy rzeczywistość komentują w trollerskich szpileczkach:

"nie nawidziecie NAS tylko za co ??? że mamy pasję ?? I się nie boimy"

"co za debil jechał tym samochodem"

"Selekcja naturalna zadziałała"

"Dobrze więcej takich może coś trafi do tych idiotów drogowych"


Prawda jest taka, że szkoda obu człowiekòw. 
Tego w tym samochodzie co go walnął i tego co walnął w samochód i nie żyje.

Człowieki na moturach ponosi czasami fantazja odkręconej manety i na drodze publicznej oczekują, że uczestnikami ruchu będą wyłącznie asy refleksu i jazdy. To błąd, bo jeździ też tysiące świeżaków z prawkiem datowanym na ostatni
czwartek.

Człowieki w auto-konserwach z fotelami w welurze albo skórze, z klimką i radyjkiem, komóreczką i pomadeczką czasami zapominają, że już wyszli z domu, jadą i trzebaby choć trochę się skoncentrowieć.

Recepta jest jedna - reflex intelektualny pre factum. Kiedy wsiadam na motur, nie zapitalam, bo po drogach jeżdzą ignoranci i głąby ze slow motion. Kiedy jadę autem, patrzę w lustra dwa razy, bo po drogach jeżdżą też kozaki na moto w opcji adidaski+paka szesdziesiat w miescie. Myslenie post factum moze byc zbyt pozne.

Jako motocyklista powiem, ze błąd popełnił motocyklista. Manetka odkrecona za bardzo nie wybacza błędów - niczyich i spornych szczególnie.


Bezpiecznego życzę wszystkim nam.