czwartek, 4 grudnia 2014

Chiny w realu - czyli jaki robić biznes "na wczoraj".

W trakcie zakończonej wczoraj trzydniowej delegacji do Wrocławia przeczytałem cover story tygodnika China Daily. W numerze mowa o chińskim turyście.

W 1995 roku Światowa Organizacja Turystyki Narodów Zjednoczonych (UNWTO) prognozowała, że do 2020 roku łącznie 100 milionów obywateli Chin wyruszy na urlopy poza granice swojego kraju. Powiedzmy, że ówczesna analityka nieco kulała, bo tylko w 2014 roku ruszyło w świat ok. 115 milionów Chińskich urlopowiczów. I to jakich urlopowiczów.

Przeciętny turysta z Kraju Środka zwiedza świat z drogimi japońskimi aparatami fotograficznymi, wydaje, poza kosztami akomodacyjnymi, średnio 1100 USD dziennie ! (60% shopping, 30% transport, 10% jedzenie, wejściówki i rozrywkę) i jest ciekawy świata w inny sposób, niż zwykliśmy myśleć o turystach.

Od roku 2012, Chiny są numerem jeden w ilości turystów zagranicznych - w tamtym czasie osiągnęli wynik roczny "raptem 80 milionów" turystów. Prognozuje się, że w roku 2020, będzie ich aż 150 milionów rocznie!

ALE
Ci Chińscy turyści, w ogóle nie byli oczekiwani w Europie. Dlatego większość z nich, uważa Europę za miejsce dla nich mało przyjazne. Dlatego przyjeżdza ich do Europy raptem 7%.

Jaki przywożą feedback, gdy już wrócą z wypoczynku i zwiedzania po Niemczech, Francji, Włoszech, Grecji, Polsce etc?
Po pierwsze, polityka wizowa bardzo skomplikowana. W hotelach brak jest czajniczka z herbatą - SKANDAL kulturowy. Zupełnie nikt nie mówi choćby w podstawach Mandaryńskiego - nawet w znanych biurach turystycznych. Nikt nie konstruuje też przewodników w żadnym z chińskich dialektów. Do tego mało kto Nam ufa, bo nie możemy płacić swoją kartą - wszyscy mało życzliwie domagają się Visa albo Master Card, podczas gdy w całej Azji można płacić naszą ukochaną kartą Union Pay. A na koniec, atrakcje turystyczne są na opak z tymi których szukamy.

Dlatego lepiej lecieć nam jest do USA, które przytomnie otworzyło na Chińczyków granice już w roku 2007 - na początek dla 578.000 turystów do roku 2011. Jakim zdziwieniem było dla amerykanów, gdy okazało się, że chętnych wydawać u nich pieniądze było jeszcze w tym samym roku 1,09 miliona bardzo zasobnych w fundusze ciekawych świata chińczyków !

Według kalkulacji Anglików, tylko w roku 2013 odwiedziło Wyspy 196 tyś. chińskich turystów. Ile zostawili tam forsy? Ocenia się, że dali zarobić Królowej i jej świcie aż 491,7 milionów funtów brytyjskich (ekwiwalent 772 milionów USD, albo jak kto woli ok. 620 milionów EUR). Mowa o wzroście rok do roku (2012/2013) aż o 63,8 % !!!

Chińczycy jednak najczęściej nie wybierają Anglii i państw okolicznych. Bo tam mało serdecznie. Wybierają państwa BEZPIECZNE - kraje Azjatyckie, Australię i Oceanię, coraz częściej USA no i w warunkach europejskich, najbliższą im historycznie i ustrojowo - Rosję.

Poszukują w swoich podróżach przede wszystkim miejsc ciekawych z ich perspektywy -
Zatem nie zwiedzanie Luwru, ale chętniej muzeum Marksa.
Zatem nie Piramidy w Gizie, ale Plac Czerwony i pomniki Lenina.
Zatem nie kurort nadmorski typu Sopot, ale drogie SPA na zaciszu, pola golfowe i Parki Narodowe.
A potem tylko już świat Souvenirów. Tutaj też inaczej niż w reszcie świata. Bo po kiego wała komu figurka wieży Eiffla czy jakiejś krzywej z Pizy - albo magnes na lodówkę z wizerunkiem kościoła czy kawałka morza? Lepiej nabyć buty Loubutin albo torbę Louisa Vuitton za kilkaset EUR (albo grubiej) lub przetrzepać butiki firm typu Dolce, Dior, Versace etc itd.
Z ich perspektywy, te produkty są na świecie TAŃSZE niż u nich. Rząd chiński uczynił produkty znanych marek wyjątkowo trudno dostępnymi. Ceny lokalne są wielokrotnie przewyższające standardy butikowe nawet z takich miejsc jak Nowy York, Paryż a nawet Hong Kong (przyp, Chińczyk musi mieć wizę na wjazd do HKG).


Czego spodziewać się w najbliższych dekadach?
Stwierdźmy tylko jeden fakt - obecnie tylko 5% obywateli chińskich ma paszporty.

Nie wiesz na czym można zarobić? 
Chińczycy już wiedzą - w Europie nie ma hoteli jakie potrzebują, nie ma przewodników z chińskim językiem, nie ma usług jakich oczekują. Dlatego już kilka wielkich chińskich koncernów stawia to wszystko wszędzie tam, gdzie jeżdżą ich obywatele.

Tak to się załatwia, moi drodzy.