sobota, 25 października 2014

Atom rush.

Podpisuję się po poniższym.

"Wojciech Tomaszewski 11.09.2014 o 22:01 - Nowa Konfederacja
Polska bomba atomowa to konieczność.
W przypadku użycia taktycznej broni atomowej przeciwko nam, nikt nas nie obroni. Już takie sojusze
przerabialiśmy od 1939 r.
Nie należy się przejmować przy tym krzykiem pacyfistów, oburzonych, Brukselą, układem rozbrojeniowym ..itd. To wszystko też nas nie obroni..
Jeśli, ktoś uważa inaczej, to zapraszam do zapoznania się z losem Ukrainy, która w 1994 r. zrezygnowała z broni atomowej za gwarancje integralności terytorialnej i gwarancje granic, które im „zagwarantowały”: USA, Rosja i UK.. "

środa, 22 października 2014

Takie tam pitolenie...

Na Dalekim Wschodzie - tak, tam gdzie produkują wszystko i dziś są dzięki temu obrzydliwie bogaci - władzę w miasteczku dostaje ten, który coś dla tego miasta wybudował.
Jeśli w tym miasteczku jego działalność jest taka, że płyną z jego inicjatyw korzyści dla Prowincji, ten sam facet awansuje do władz regionalnych.
Ultra menadżerowie z owych Prowincji, do władz krajowych docierają jeśli udowodnią swoją wartość.
Chinami z miliardem obywateli i setkami problemów wewnętrznych - choćby płynących z różnic językowych (kilkaset dialektów), kulturowych czy religijnych, o logistyce nie wspominając - tymi Chinami rządzą menadżerowie.

Dziś komuś może się wydawać, że tam się do obywateli strzela i kara śmiercią.
Hello ! Miliard ludzi? Radzą sobie ekstra total hiper super - a forsa już teraz leje im się strumieniami.


A u Nas mamy kołchoz paplaczy.
Siedzą i ględzą.

A Naród jest wkurzony.
Naród jeszcze nie manifestuje tego głośno, bo jeszcze pasa nie zacisnęliśmy na ostatni guzik, ale odbiór społeczny jest taki, że mamy DOŚĆ stołkersów i złotoustych.

Jako obywatel, poczuwam się w obowiązku wyrazić swój sprzeciw dla metodologii powoływania Władzy w kraju.
Głosowactwo za złotoustymi stołkersami jest niedorzeczne ekonomicznie.

Przestały mnie interesować propozycje gaszenia pożarów.
Doraźne reakcje typu - dajmy stówę pielęgniarkom.
Interesują mnie plany długoletnie.

Interesuje mnie konkretny pomysły, co chce nowa władza realizować w procesie długoletnim aby zabezpieczyć moją emeryturę i zlikwidować zadłużenie Państwa.

Jeśli gnasz po władzę i masz pomysły, ale gówno umiesz - Spieprzaj.
Jeśli gnasz po władzę i umiesz zarządzać, ale nie przemyślałeś strategii - też Spieprzaj.
No chyba że się we dwóch i mnie przekonacie do swojego pomysłu i planu zarządzania - wtedy zapraszam! Dzielcie i rządźcie.

Nie szukam jednego alfy i omegi. Szukam człowieków, którzy wiedzą co chcą zrobić w tym kraju.

Mam dość trwonienia czasu społecznego na gadanie o gejach, tęczy, co kto palnął do której gazety i o ile pogłębia się dziura budżetowa, albo fartem się zmniejsza. Chcę idei, planu i realizacji krok po kroku.

Wydajemy 10% rocznego budżetu na administrację.
Co chcesz zrobić przyszły Szeryfie aby wydawać mniej albo zarabiać więcej na utrzymanie bieżącego stanu rzeczy?

wtorek, 14 października 2014

Zajawkowicze ja na Was liczę

Dziwolągów na tym świecie od metra.
I dobrze, bo przynajmniej kolorowo.
Ostatnio czytałem o kolesiu, który przepielgrzymował z buta z Polski do Hiszpanii, do Santiago de Compostela.
Pomyślałem po samym tytule przedsięwzięcia - Rany Julek! Ultrakatol! Na stówę wydał na to całe pieniądze życia.
A tu niespodzianka.
Fajny koleżka, który przeżył 4 miesiące fascynującej przygody i wydał na to mniej niż za tydzień w Turcji ze śniadaniami i obiadokolacjami....


Zapraszam do lektury u źródła: Freeganizm - czyli darmowe jedzenie w podrozy i nie tylko


fot: http://www.lukaszsupergan.com/


 Jeszcze pytanie na śniadanie:

Według zegara ekonomicznego ze strony http://www.nationaldebtclocks.org/ świat jest zadłużony na ponad 60 bilionów dolarów amerykańskich. U kogo?

Decentralizacja czy Centralizacja?





Aktualnie wszystkie kluczowe instytucje władzy w Polsce mają swoje główne siedziby w Warszawie.

Warszawa jest przy tym najdroższa w życiu i wynagrodzeniach.
Wszystko w Stolicy kosztuje ekstra - nieruchomości, kawa w knajpie, mleko, parking, hotel i przede wszystkim pracownik. Umówmy się, że tak musi być przy takim zagęszczeniu interesów.
Tylko czy potrzebnie w przypadku sektora publicznego?


Powiedzmy, że jest taki Kowalski, specjalista czy inny inspektor na dość sensownym stanowisku w którymś z organów centralnych.
Teoretycznie wiedzie życie dostatnie na Państwowym stołku.
Kowalski jest przyjezdny, jak większość w tym fachu.
Wykształcony w jakiejś Zielonej Górze, Rzeszowie czy innym Białymstoku.
Ma młodą żonę Jadźkę, która pracuje w sklepie.
Mają auto które się powoli sypie + plan żeby je wymienić na lepsze w najbliższych 3-5 latach.
Wynajmują mieszkanie w bloku na Żoliborzu/Mokotowie w bardzo przyzwoitym standardzie.
Chcieliby z Jadźką raz na dwa lata pojechać na all inclusive do Turcji w promocji last minute + raz do roku na narty lub mazury lub polskie morze na tydzień ze znajomymi po taniości.
Podsumujmy ich finanse.
On przynosi niecałe 3000 na rękę, ona 2000.

Wynajmują mieszkanie (2000 PLN), opłacają media z tv, telefonami i internetem (1000 PLN),
odkładają na wakacje (300 PLN) i lepsze auto (500 PLN), wydają na bilety miesięczne i paliwo (300 PLN), on chodzi na siłownię, ona na jogę (200 PLN). Nie stołują się knajpach.
Zostaje im 700 PLN na życie.
Przy dobrym układzie, wychodzą na zero z jedzeniem.
Czasami mniej odłożą na wakacje lub auto bo jemu buty się psują.
A gdzie romantyczna kolacja przy świecach, rodem z M jak Miłość, w wybornej restauracji ?
A gdzie kino lub teatr?
A kiedy dla niego lepsza marynarka do pracy za kilka stów, żeby nie wyglądać jak muciek za biurkiem?
Gdzie forsa na prezenty na gwiazdkę i urodziny?
Gdzie forsa na rower lub I-Pada dla jej chrześniaka na komunię?
A gdzie pieniądze na kolejnego polskiego obywatela?

Żadne wielkie halo to ich życie, prawda?


A w kraju bida! Na podwyżki w budżetówce marne szanse !
Zapomnij Kowalski - więcej Ci nie zapłacimy !!!!!
Kowalski drapie się w głowę - Idzie zmiana rządu - jakby mi ucięli z pensji, to co ja pocznę???

Mają rację, Ci co krzyczą i sam Kowalski też ma racje.

Bo z jednej strony, Kraju nie stać na dokładanie do pieca większych wynagrodzeń na administrację. Już wydajemy z budżetu za dużo pieniędzy.

Z drugiej strony, ludziom w kluczowych instytucjach kraju nie można płacić ZA MAŁO i oczekiwać, że będą wydajni, dostatecznie wykształceni do rangi stanowiska i wreszcie, zadowoleni.

Co można zrobić?
Skopiować model federalny naszych niemieckich sąsiadów.


Niemcy główne instytucje Państwowe mają porozmieszczane w miastach wielkości Wejherowa czy Piły. Zaledwie niewielki procent organów centralnych ma siedziby w Berlinie.
Serio.
Polecam pogrzebać w necie na ten temat.


Czy ma to sens Ekonomiczny,?
No jaha.
Prowincjonalne miejscowości dostają miejsca pracy na swoim terenie - co przyczynia się do atrakcyjności samej miejscowości i zwiększa szanse na rozwój.
Urząd dostaje ludzi wykształconych w swojej okolicy, w swoim mieście wojewódzkim - to na pewno dużo zdrowsze dla psychiki samego urzędnika mieszkać w takich warunkach, niż walnąć wszystko i wyjechać za chlebem do Warszawy.
Wynagrodzenia są oceniane jako bardzo dobre, bo w wartość nabywcza pieniądza jest wyższa.

Pytanie brzmi - czy Naprawdę musimy to wszystko kisić w Warszawie?
Może pora zapytać o zdanie mieszkańców Opola, Morąga, Zamościa, Grudziądza, Kalisza, Leszna, Łomży czy Lublina?

Czy miałoby sens Militarny takie przeniesienie z Warszawy?
Cholera, jak najbardziej.
Bo jak coś by walnęło w Warszawę, to jesteśmy kaput za jedną bombką.
A tak....



Czy ma to sens sam w sobie?
A kiedy niby mamy zamiar zacząć się reformować z myślą o przyszłości?

Specjaliści na prowincjach czekają na propozycję pracy.
Uniwersytety kształcą wyjezdnych.

Większość działań centralnych instytucji w tym kraju, dziś już nie potrzebuje mieć w tej naszej Stolicy siedziby. Skoro już inwestujemy miliardy w informatyzację urzędów, zacznijmy korzystać z jej dobrodziejstw.

Może nie wszystko na raz - ale na przykład z planem np. 20-letnim....

poniedziałek, 13 października 2014

Dlaczemu mam w poważaniu Nobla...

Oczywiście nie chodzi mi o Alfreda, faceta, który wziął i wynalazł dynamit.
Bez dynamitu nie byłoby westernów, nie byłoby kreskówek i marnie wyglądałoby górnictwo.

Rzecz jasna chodzi mi o Nagrody. Nie mam przy tym żadnych zarzutów do samej instytucji honorowania ludzi wybitnych w kategoriach Fizyki, Chemii czy Medycyny.
Czepiam się jedynie Pokojowej Nagrody.



Podobno, żeby pewne sprawy właściwie zrozumieć, potrzeba czasu. 
Pięć lat temu Nobla w kategorii Pokojowej przyznano Prezydentowi kraju rządzącego światem. Wtedy średnio widziałem sens tego posunięcia. Dziś nie rozumiem go ani krzty lepiej.
Ile lat musi minąć, żebym potrafił dostrzec to, co Norweski Komitet ?

Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy nie bardzo rozumiem rangę tej nagrody.
Trzej panowie, którzy podpisali Traktat w Locarno z 1925 roku, wszyscy otrzymali Pokojowe Nagrody Nobla.

Czym był ów traktat? Za Wikipedią:

"Traktat gwarantował nienaruszalność granicy niemiecko-belgijskiej i niemiecko-francuskiej. W ten sposób Niemcy ostatecznie godziły się z wyznaczoną w Wersalu zachodnią granicą swojego terytorium. Potwierdzając nienaruszalność swych granic zachodnich równocześnie odmówiły gwarancji w odniesieniu do granic z Polską i z Czechosłowacją. Dla Polski i Czechosłowacji było to dowodem na to, że odtąd granice w Europie dzielą się na nienaruszalne i na te, które naruszyć można. Było jasne, że w przyszłości Niemcy będą chciały te granice zmienić na swoją korzyść. Zgoda Francji i Wielkiej Brytanii na takie stanowisko była wyrazem wzrostu potęgi i znaczenia Niemiec na arenie międzynarodowej. Fakt ten czynił je mocarstwem równorzędnym z pozostałymi i w znacznym stopniu podważał ład wersalski. "

Jak podsumował to jeden z laureatów nagrody - sir Auster Chamberlain ? - cytuję: "Odtąd nie ma zwycięzców i zwyciężonych".

Minęło 89 lat i nadal nie rozumiem dlaczego przyznano im tę Nagrodę.