środa, 31 sierpnia 2016

Zabawy z drewnem - renowacja krzesełka

 
Ten wpis nie będzie jednym z tych o spektakularnych renowacjach.
Ot, zauważyłem, że moje garażowe krzesełko od wszystkiego jest po prostu okrutnie zaniedbane.


Chybotliwe, popękane z wierzchu, pozdzierane z każdej strony. Gdyby nakręcić o nim kreskówkę w wersji "meble żyją" pewnie zebrałbym srogi opiernicz.

Oceniłem, że operacja renowacyjna nie zajmie mi pół roku, więc mogę spróbować przywrócić mu jako taką estetykę gdzieś tam w międzyczasie.

Renowację robiłem jednak wyłącznie w chwilach, gdy naprawdę miałem na to ochotę i wyszło, że całość została podzielona na bardzo długie raty.

Najpierw zeszlifowałem ręcznie popękane siedzisko.
Papier ścierny niby coś tam likwidował, ale warstw farby było na nim kilka i nie bardzo docierałem do rogów przy oparciu. Przy okazji tego, solidnie pozdzierałem paluchy i kilkakrotnie zawyłem w myślach, że stolarz ze mnie gorszy niż z koziej du...

Nie planowałem jakiegokolwiek demontażu elementów składowych krzesła. Zauważyłem jednak, że ów kłopotliwy w renowacji blat ze sklejki, tak naprawdę jest przybity na jakieś takie chude gwoździki i wystarczy trzy razy stuknąć młotkiem od spodu. Ciach, puściło. Wstąpiły nowe nadzieje.

Mając już nieco dość próby usunięcia farb z wierzchu płaskiej sklejki, pożyczyłem któregoś wolnego popołudnia szlifierkę taśmową od sąsiada. Założyłem na szlifierkę papier 60-tkę i po prostu pozbyłem się kłopotliwej farby. Szlifierka w minutę załatwiła problem, z którym ręcznie walczyłem przez kilka wieczorów.

Przy tej samej okazji naprędce przeleciałem papierem 80-tką krawędzie oparcia, z których na płaskich powierzchniach nie mogłem usunąć głębszych miejsc w które wdarła się farba.
Elektronarzędzia rulez!

W dalszej renowacji trzeba było coś postanowić w temacie chybotliwości ramy krzesła.
Okazało się, że przy jednym z połączeń lamelowch na osi przód-tył puścił stary klej do drewna.

Jednej strony nie podkleję bez pełnego dojścia do wszystkich elementów. Nie było więc innej rady, jak tylko puścić ponownie w ruch młotek do drewna i rozkleić ramę krzesła.

Do rogów połączeń drewnianych ramy krzesełka docierałem za wykorzystaniem dłut i pilników. Miejsca szersze traktowałęm papierem zwijanym w kostkę. Zeszlifowałem całość i zabrałem się do montażu puzzli z powrotem na swoje miejsca.

Pęknięcie w poprzek blatu sąsiad był uprzejmy skleić mi klejem do drewna (miał lepsze ściski stolarskie).
Po zespoleniu ramy, blat siedziska postanowiłem także do reszty przykleić zamiast traktować tego malucha gwoździami czy innym żelastwem.


Skoro nie ma potrzeby bicia gwoździem, nie bij ! :)

Po sklejeniu krzesełko zostało odpylone wilgotną szmatką i po przeschnięciu wyglądało tak:


Wiem, nie było perfekcyjnie. Ale na tamtym etapie byłem z siebie mimo to całkiem zadolony.

W gratach garażowych miałem końcówkę lakierobejcy w kolorze machoniowym i nie zawahałem się jej zużyć.
Jako, że to nie mebel na wystawę, ale raczej użytkowy sprzęt do garażu, odpuściłem sobie kombinowanie z bejcowaniem czy olejowaniem.

Po drugim malowaniu lakierobejcą krzesełko wyglądało tak:

 
Po przeschnięciu, trochę kręciłem nosem na otrzymane wybarwienie.
Ostatecznie jednak, drugi raz tego samego nie mam ochoty zeszlifowywać :)
 
 
Co można było lepiej i inaczej?

Po pierwsze, ubytki w wierzchu siedziska. Można było potraktować szpachlą do drewna jeden z odprysków widocznych na zdjęciach oraz zalepić dziurki po małych gwoździach.
Na etapie działania z renowacją nie byłem świadomym czytelnikiem poradników majsterkowiczów, którzy różne poradniki zamieszczaja na swoich blogach... dlatego nawet nie byłem świadom jak łatwe jest wypełnianie takich ubytków. Przy najbliższej okazji na pewno z tego skorzystam,

Po drugie, nie dysponowałem szlifierką oscylacyjną w kształcie delty. Niesłychanie trudne jest docieranie do wszystkich rogów i rożków. Nadal takiego cuda nie mam na stanie garażowym, ale wspominając tę renowację, ciągle myślę o jej zakupie :)

Ciekaw jestem opinii dla pomysłu takiej renowacji.

PS: mam jeszcze drugie krzeseło - możliwe, że je ogarnę lepiej niż pierwsze.

6 komentarzy:

  1. Na pewno wygląda o wiele lepiej i teraz posłuży jeszcze parę lat. Choć kolor lakierobejcy mi się podoba to samo siedzisko, chyba potraktowałabym na biało:)ostatnio uwielbiam ten kolor. Takie garażowe renowacje bardzo wciągają, życzę dalszego zapału przy następnym krzesełku. Iwona J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Białe siedzisko pewnie dodałoby mu charakteru :) Ostatecznie, mikrus został sprezentowany i nie mam go już na stanie by go poprawić, ale faktycznie, kolejne bardzo możliwe, że zmiksuję kolorystycznie :)

      Usuń
  2. Kupiłem ostatnio narzędzia do drewna, więc na pewno muszę sobie przetestować i też coś ciekawe stworzyć, aby sprawdzić, w jaki sposób działa i pracuje. Myślę, że jak najbardziej wszystko będzie w porządku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się bardzo efekty takich prac, ale przyznam szczerze, że sama nie miałbym cierpliwości ani pomysłu, aby czymś takim się zająć, dlatego zawsze komuś takie prace zlecam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubicie takimi sprawami się zająć? Lubicie takie prace? Ja akurat bardzo i nie ukrywam, że bardzo chętnie zajmuje się różnymi metamorfozami mebli. Mam mnóstwo takich metamorfoz w domu.

    OdpowiedzUsuń