poniedziałek, 13 października 2014

Dlaczemu mam w poważaniu Nobla...

Oczywiście nie chodzi mi o Alfreda, faceta, który wziął i wynalazł dynamit.
Bez dynamitu nie byłoby westernów, nie byłoby kreskówek i marnie wyglądałoby górnictwo.

Rzecz jasna chodzi mi o Nagrody. Nie mam przy tym żadnych zarzutów do samej instytucji honorowania ludzi wybitnych w kategoriach Fizyki, Chemii czy Medycyny.
Czepiam się jedynie Pokojowej Nagrody.



Podobno, żeby pewne sprawy właściwie zrozumieć, potrzeba czasu. 
Pięć lat temu Nobla w kategorii Pokojowej przyznano Prezydentowi kraju rządzącego światem. Wtedy średnio widziałem sens tego posunięcia. Dziś nie rozumiem go ani krzty lepiej.
Ile lat musi minąć, żebym potrafił dostrzec to, co Norweski Komitet ?

Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy nie bardzo rozumiem rangę tej nagrody.
Trzej panowie, którzy podpisali Traktat w Locarno z 1925 roku, wszyscy otrzymali Pokojowe Nagrody Nobla.

Czym był ów traktat? Za Wikipedią:

"Traktat gwarantował nienaruszalność granicy niemiecko-belgijskiej i niemiecko-francuskiej. W ten sposób Niemcy ostatecznie godziły się z wyznaczoną w Wersalu zachodnią granicą swojego terytorium. Potwierdzając nienaruszalność swych granic zachodnich równocześnie odmówiły gwarancji w odniesieniu do granic z Polską i z Czechosłowacją. Dla Polski i Czechosłowacji było to dowodem na to, że odtąd granice w Europie dzielą się na nienaruszalne i na te, które naruszyć można. Było jasne, że w przyszłości Niemcy będą chciały te granice zmienić na swoją korzyść. Zgoda Francji i Wielkiej Brytanii na takie stanowisko była wyrazem wzrostu potęgi i znaczenia Niemiec na arenie międzynarodowej. Fakt ten czynił je mocarstwem równorzędnym z pozostałymi i w znacznym stopniu podważał ład wersalski. "

Jak podsumował to jeden z laureatów nagrody - sir Auster Chamberlain ? - cytuję: "Odtąd nie ma zwycięzców i zwyciężonych".

Minęło 89 lat i nadal nie rozumiem dlaczego przyznano im tę Nagrodę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz