czwartek, 6 listopada 2014

Swego nie znacie...


 
Dzisiejsze rodzime narzekactwo zwykło kręcić się wokół tematu pieniądza.
Zwala się winę na rząd za złą gospodarność krajowym budżetem.
Obarcza odpowiedzialnością za niskie dochody cały ten "cholerny kapitalizm".
Wszystko źle, tylko ja jestem uczciwy i dobry. 
Wiem to, bo przecież siedząc w fotelu mam świetną pozycję obserwacyjną.


Zaczytywałem się do pewnego momentu w artykułach portalu "Nowa Konferederacja".
Światłe, rześkie spojrzenie na faktyczną rzeczywistość - myślałem.
Lepsze to niż Onety z bełkotem i gromem reklam, Gazeta.pl z wątpliwym Michnikiem czy Newsweek z przedrukiem tego co napisali inni...

W listopadzie odpalam stronę miesięcznika internetowego N-K i znajduję kolekcję artykułów o tym jak pozwalamy by z kraju wypływały nam Nasze pieniądze. Jak to Rząd pozwala na ucieczkę kasiory Kowalskiego do Hermana i Ingrid.
Jest tam masa mądrych spostrzeżeń, ale wnerwił mnie ton bezradności i malkontenctwa.



A może nastała już pora nauczyć się jak w tym kapitalizmie żyć JAKO OBYWATEL?
W porównaniu z Zachodem, funkcjonujemy w tym systemie relatywnie krótko.

Nasi sąsiedzi od "naszego nowego początku 1989r." pływają w regułach kapitalizmu jak Szczupaki albo Węgorze. Wobec nas, zagubionych duszyczek urastają do roli Rekinów Żarłaczy. Wiedzą z kim żerować a z kim nie oraz jak ustalać swoją pozycję dominujących Drapieżników.

My od 1989 roku ewoluujemy od Ikry i trzeba to sobie uświadomić.
Dziś możemy pozycjonować się gdzieś pomiędzy:
- Karasiem Pospolitym (odżywia się bezkręgowcami, żyje w mulistym dnie)
a
- Pstrągiem Potokowym (Młode osobniki zjadają larwy owadów i skorupiaki. Dorosłe zjadają głównie ryby i owady. Przystępując do tarła nie przestaje się odżywiać, powszechny jest również kanibalizm.)

Jeśli mamy zamiar w tym ekosystemie zajmować pozycję wysoką, trzeba grać kartami, jakie rozdaje Kapitalizm. Trzeba umieć pływać.

Nie mam tu na myśli jakiejś makroekonomii i kosztownych inwestycji.
Chodzi o proste rzeczy, ale z POTĘŻNĄ doniosłością.

Co cechuje przedstawiciela społeczeństwa Niemieckiego albo Francuskiego?
PROTEKCJONIZM gospodarczy.

Jeśli Niemiecki koncern ma wybrać ubezpieczyciela - najczęściej wybierze Allianz, bo ten jest notowany na giełdzie we Frankfurcie nad Menem.
Jeśli Francuski, pewnie weźmie Axę, bo ta jest notowana w CAC40 z francuskiego indexu.
Oczywiście jeśli w/w firmy sprostają stawkom konkurencji...
Nie miejmy złudzeń. Mało kto chce przepłacać, bo produkt jest rodzimy.
No tak, ale dlaczego Allianz czy Axa nie miałyby sprostać oczekiwaniom swojego obywatela?
Skoro klient sam prosi o dorównanie ceny konkurencji?
Kto myśli, że to nie działa niech pierwszy walnie hejtem !
A próbowaliście?
Zapytajcie brokerów ubezpieczeniowych. Dziś PZU potrafi na maxa dawać radę.


Wrócę jednak do tematu.
Jeśli Niemiecki koncern ma wybrać przewoźnika - najczęściej wybierze Schenkera, DHL, Rhenus Logistics albo Dachsera.
Jeśli Francuski, pewno zdecyduje się na Gefco albo co najwyżej na Holenderski Raben, byle nie dać zarobić Niemcom !

Tak samo jest z bankami, farmaceutykami, oponami, alkoholem, materiałami budowlanymi a nawet handlem detalicznym. Wszystkim.
Nie mówię, że już nikt na Zachodzie nie kupuje chińszczyzny i wszyscy są tacy uczciwi wobec swojego kraju i jego siły produkcyjnej. Reguły nie są żelazne.

Chodzi jednak o to, że jak pojedziesz do Bonn to częściej mijać Cię będzie Audi albo BMW prowadzone przez uśmiechniętego emeryta niż Peugeot, Renault albo Citroen.
Odwrotnie w Toulouse czy Lyon.
Bo to ICH rodzime marki i trzeba je WSPIERAĆ i być z nich DUMNYM.
Tak myśli przeciętny obywatel na zachodzie.
Bo on wie, że te pieniądze wydane na SWOJE produkty wydaje SWOJEMU rodakowi, że one do niego wrócą w tej czy innej postaci.

My w wyborze samochodów takiego wyboru nie mamy....
Ale czy we wszystkim tak jest?


Ostatnio zaliczyłem remont mieszkania z wymianą kuchni.
Zastanawiałem się w jaki będę musiał wejść debet, żeby kupić zestaw wypasionego Boscha.
Moja dziewczyna  - ale po cholerę takie drogie?
Odpowiadam - bo jakość, marka, bezawaryjność i tego typu duperele.
Ona - tańsze marki nie ustępują.
Poczytałem i ma rację. I wtedy przypomniałem sobie, że PRACA U PODSTAW zmienia rzeczywistość.

Wybór był więc oczywisty - bierzemy markę rodzimą, wszystko zamawiamy z firmy Amica.
Bo to jedyne stricte polskie przedsiębiorstwo.
I nie robią bubli.
A jeśli się zepsuje - przynajmniej wiem, że idę do swojego z Gwarancją.



Dziś rano czytam też sobie o zegarkach.
Coś tam o jakichś sporach w wyborach pomiędzy Japońskimi brandami typu Seiko a tymi Szwajcarskimi.
Nie, nie kupuje dzisiaj żadnego zegarka, ale jak tak sobie to czytałem - myślę, hej - sprawdź czy są jakieś polscy producenci!

I niespodzianka. Są i to naprawdę fajni.


Mogę kupić stylowe zegarki z rodzimej manufaktury z Zielonej Góry pod brandem POLPORA - mechanizmy są kupowane u Szwajcara, ale design i produkcja są nasze.
Te zegarki wyglądają naprawdę kozacko.


Mogę też wesprzeć nowy brand XICORR (czytany Sikor), który stylizuje tarcze w kierunkach motoryzacyjnych i nautycznych.


Akurat z ich "stajni" nic mnie nie porywa - bliżej mi do Polpory, ale ten nowoczesny look może się bardzo podobać i mieć słuszne wzięcie.

 
Wreszcie mogę pójść w produkcje mocno Vintage marki COPERNICUS, który nawiązuje wzornictwem do produktów dawnych zakładów z Błonia.
Umówmy się, że lepszy Copernicus na dłoni niż przepłacony Szwajcar w szufladzie.



Nie kupuję zegarka dzisiaj, ale to nie oznacza, że nigdy nie wydam na to pieniędzy.
Jeśli postanowię zanabyć jakiś, będzie to produkt POLSKI.
Chcę dbać o NASZE i chcę aby ZŁOTÓWKI wydał pracownik naszej manufaktury na inny produkt, też z polskim pochodzeniem.

Rozglądajmy się za naszymi producentami, za prawdziwie naszym kapitałem, a wszystkim będzie nam się lepiej żyło.
Takie są rzeczywiste prawidłowości ekonomii i trzeba zacząć je respektować.
Jeśli wydamy pieniądz na swojego, ten pieniądz wróci - prędzej niż później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz